literature

aph: Wyrok.

Deviation Actions

LoveEmerald's avatar
By
Published:
2.3K Views

Literature Text

Śmierć jednostki to tragedia- milion zabitych to tylko statystyka.
Józef Stalin


Jestem mordercą. Tak, jestem nim. Jestem nim tak, jak każdy z nas. Narodem przelewającym krew innego narodu. Personifikacją prowadzącą swój lud ku wojnie, wedle rozkazów swego pana i władcy. Jestem taki sam, ale inny- jestem, ale mnie nie ma. Cóż mi po nieśmiertelności, gdy jestem tylko starą kukiełką na przetartych sznurkach i w każdej chwili mogę runąć w dół?

Te myśli były mi dotąd obce, zupełnie obce. Nigdy ich nie miałem, nawet gdy oficjalnie przestałem być państwem. Wojna do tego doprowadziła. Skończyła się, jej wynik został przesądzony, ja zaś zacząłem odczuwać ostrze sprawiedliwości na gardle.

A miałem takie piękne życie...

Nigdy nie lubiłem nowego szefa. Ludwig jednak go tolerował. Z czasem zaś uległ jego spaczonej propagandzie. Szef obudził w nim bestię skrywaną w środku, na powrót włączył instynkt zabijania. No, ale to był nasz pan. Wkrótce, sam nie do końca tego świadomy, przyłączyłem się do tego dzieła. Może i to nie znaczy, że jestem bez winy, nie mogę powiedzieć że tego nie chciałem. Cząstka mnie domagała się wręcz rozlewu świeżej krwi. Chełpiłem się złudnym poczuciem wielkości i siły, która tak naprawdę nie była moja. Nie ma co domniemywać niewinności, wszyscy znają przewidywany wyrok. Wydaje mi się on zupełnie odległy, dociera jednak do mnie coraz bardziej. Powoli, zaczynając mnie przerażać...

...jednak bez niej nie ma to już znaczenia.

Tymczasem główny krwiopijca nadal egzystuje na wolności i miesza ludziom w mózgach. Co zabawne, zawsze kiedy o nim pomyślę, momentalnie pojawia się gdzieś w pobliżu. Nie wiem, czy to jakaś nowa metoda tortur, jeśli tak, to nadzwyczaj skuteczna.

Tak jest i teraz. Otwiera celę, już widzę jego sylwetkę w wejściu, wchodzi, podchodzi do mnie. Trwały uraz do jego osoby odpycha mnie, odruchowo się cofam, jednak on i tak mnie dopada.

-Dziś już nie czas na psoty, towarzyszu- Iwan uśmiecha się znacząco, ja zaś sam nie wiem, czy jest to bardziej powód do radości czy zmartwienia.

On wykorzystuje moje zmieszanie i skuwa moje dłonie w kajdanki. A był przecież kiedyś tylko małą, ruską zarazą. Wyobraziłem sobie, jak niegdyś zareagowałyby na tą sytuację inne mocarstwa i poczułem się jeszcze bardziej upokorzony. W dzisiejszych realiach jednak taki stan rzeczy nie był ani dziwny, ani zabawny. To on był teraz największym mocarstwem i dyktował innym warunki. Ale i to nie sprawiło, bym nabrał do niego respektu. Znienawidziłem go do reszty. Za punkt honoru obrałem sobie nie okazywać przy nim żadnych słabości. Było to niesamowicie trudne, zwłaszcza po tej największej ranie, jaką mi zadał.

Iwan prowadził, czy raczej poszarpywał mnie za kajdany korytarzem, obcierając przy tym moje nadgarstki do krwi. Widocznie go to bawiło, nucił sobie coś pod nosem i uśmiechał się, ale nie tak zwyczajnie, tylko tak... Tak, jak wtedy, kiedy...



...najpiękniejsze miasto, jakie znał, popadało w ruinę. Wszędzie strzały, przemieszane wojska w natarciu, ogólny chaos i panika. Takiego Królewca nie widział nigdy, nie taki Królewiec wybudował. Oblężone miasto nie miało jednak co liczyć na ratunek. Było zupełnie odcięte od reszty Świata, Rosjanie zajęli już niemal całe Prusy Wschodnie. Już od początku walk szanse na przetrwanie malały gwałtownie z każdą chwilą. Gołym okiem było widać, że walka już nic tu nie da. Mimo to, gdy Gilbert to usłyszał, aż w nim zawrzało.

-Jak to poddać miasto? Czyś ty na łeb upadł?!

Patrzył oniemiały na komendanta, jednak generał Lasch* powtórzył to z tą samą powagą.

-Miasto popada w ruinę, tysiące naszych żołnierzy i cywili tu ginie. Nic już na to nie poradzimy, nie ma lepszego rozwiązania.

-Otto...- personifikacja próbowała powstrzymać drżenie głosu i zebrać myśli. Owszem, byli znacznie osłabieni, jednak walki o miasto trwały dopiero trzy dni. Poza tym, jak mogli tak po prostu oddać tak ważną, ze względu historycznego jak i strategicznego, twierdzę, jaką jest Królewiec, w te brudne, sowieckie łapska?

Jedynym pocieszeniem było dla niego to, że odesłali wcześniej Marię w głąb Rzeszy, gdzie była względnie bezpieczna, przynajmniej tak mu się wydawało. Prusy bał się, jak ona przeżywa całą tą sytuację.

Rozumiał, że Lasch miał rację. Nie miał wyboru. Ruszył na poszukiwania Związku Radzieckiego, by poddać mu miasto i zakończyć walki. Potem pozostawało mu tylko czekać na łaskę, bądź niełaskę, ze strony pozostałych Aliantów.

Wbiegł w samo centrum potyczki, szukając głównego agresora. Jak się jednak okazało, jego ludzie znaleźli go pierwsi.

-Ruki wjerch!*- ostry, kobiecy głos przeszył powietrze niczym wystrzelony pocisk. Z chłodnych, niebieskich oczu Nataszy zdawała się bić żądza krwi. Beilschmidt, ku jej zdumieniu, uniósł grzecznie ręce do góry.

-Po coś tu przylazł?- spytała, nie tracąc czujności.

-M..mysiepodajemy...- wymamrotał pod nosem, niezdolny do przyznania porażki. Białoruś zmarszczyła podejrzliwie brwi, szczęk metalu zasygnalizował mężczyźnie odbezpieczenie broni. Był na celowniku.

-Poddajemy się- warknął Gilbert głośniej i znacznie wyraźniej. Jego rozdrażnienie rozbawiło kobietę.

-Da? Akurat! Nie wierzę ci- popchnęła go lekko do tyłu karabinem.- Ta sztuczka ci się nie uda. Z resztą zobaczymy, w końcu mamy zakładnika- uśmiechnęła się do Prusaka słodko, głową zaś skinęła na coś za jego plecami. Tamten obrócił się zdezorientowany, by dostrzec Iwana mierzącego karabinem w młodą kobietę w podniszczonej, niegdyś eleganckiej sukni, w panice szarpiącą się ze swoją bronią. Jej nieskazitelna, blada skóra, poorana była siniakami, długie jasne włosy zaś zdawały się być poprzypalane.

-Scheisse*...- pisnęła zajęta dziewczyna, Prusy zaś najchętniej ukatrupiłby Ruska, tak, jak stał, i zatopił w odmętach Bałtyku. Jej widok jednak zmroził go do tego stopnia, że nie był w stanie się ruszyć.

-Maria...- wyszeptał wystraszony, ona zaś nawet go nie zauważyła. Wpatrywała się w swojego oprawcę oczami wielkimi z przerażenia. Z wahaniem zrobiła krok do tyłu. Związek Sowiecki z widocznym zadowoleniem zauważył swoją przewagę, podchodząc bliżej, by w końcu przyprzeć ją do muru. Natalia opuściła broń, przyglądając się bratu z zainteresowaniem.

-I co teraz, malutka?- Iwan zręcznie pochwycił jej karabin i odrzucił obok.- Zawsze możemy się dogadać~ objął jej twarz swoimi dłońmi, przyglądając się jej z wyższością. Prusak poczerwieniał z oburzenia, Białorusinka zaś mocniej zacisnęła dłonie na swojej broni, łypiąc okiem na dziewczynę. Tamta zaś trwała chwilę zdezorientowana w bezruchu, po czym, gdy Rosja napierał coraz bardziej, w końcu zrozumiała swoje nieciekawe położenie i odepchnęła go ostatkiem sił.

-Bene mori praestat quam turpiter vivere*- wysyczała mu w twarz. Wania uśmiechnął się szerzej, zdziwiony, a zarazem zachwycony jej oporem, oraz cichym pozwoleniem. Przewiesił swój karabin na powrót przez plecy, spod płaszcza zaś wyjął swój nieodzowny kran. Oczy zalśniły mu złowrogo, Królewiec mimowolnie znów oparła się o mur.

-Jesteś tego pewna?- pogładził lekko ostry koniec kranu. Dziewczyna zadrżała, wciąż jednak odważnie patrzyła mu w oczy, starając się nie okazywać strachu. Iwan zaśmiał się, przyciągając ją za włosy do siebie. Znów nie zaprzeczyła.

-Maria!- Beilschmidt ruszył dziarsko na Ruska, zapominając o braku odpowiedniego wyposażenia do walki oraz bezpieczeństwie własnym. Nie pozwoli nikomu jej poniewierać, zwłaszcza za włosy. Szarpnął napastnika za ramię i już miał mu przywalić, gdy ziemia gwałtownie się pod nim zatrzęsła, lewą nogę zaś szarpnął ból nie do zniesienia. Padł u stóp agresora, chwytając się za ranę i próbując dłońmi zatamować krwawienie. Związek Radziecki z dziką satysfakcją kopnął go na bok.

-Gil..!- krzyknęła przerażona personifikacja miasta, jej krzyk niósł dalej mrok zapadający nad ruinami jeszcze niedawno jednej z najważniejszych metropolii nadbałtyckich. Nie była w stanie dokończyć gdyż Iwan wziął zamach i z impetem wbił jej kran w szyję tak, że przeleciał na wylot.

Prusak miał wrażenie, że czas nieubłaganie mijał, on zaś stał gdzieś obok, poza nim, bezradny. Nim zdążył drgnąć czy zaprotestować, Rosjanin w równie brutalny sposób wyszarpnął kran z powrotem. Maria zawirowała bezwiednie i padła w bezruchu w kałuży tryskającej krwi, dławiąc się nią i walcząc o każdy kolejny oddech. Gilbert podciągnął się do niej, próbował unieruchomić drżącą w spazmach bólu dziewczynę. Chciał zatrzymać krwotok, szybko jednak zrozumiał, że nie jest w stanie dokonać niczego, by jej pomóc.

Delikatnie otarł strużkę krwi z jej ust, próbował w jakiś sensowny sposób przekonywać ją, by wytrzymała, co brzmiało raczej bardziej krzykliwie niż pewnie i spokojnie. Kątem oka dostrzegł Nataszę, nim jednak zorientował się, co tamta zamierza, ta strzeliła jeszcze kilka razy do Marii, sprawiając ulgę w cierpieniu.

-Niet nieabhadimosti, sztoby pobłagadarić*- odpowiedziała matowym głosem, po czym obrażona wyminęła swojego braciszka. Królewiec przestała drżeć, krwawienie z szyi zwolniło, choć zaczęło się w innych miejscach. Oczy zaszły jej mgłą, gdy patrzyła nieprzytomnie na Gilberta, zaś jego policzki wilgotniały, jego mundur nasiąkał jej krwią, a serce pękało i pękało na coraz mniejsze kawałeczki...



Można powiedzieć, że żyłem znacznie dłużej niż sam to niegdyś zakładałem. Żyłem także w zupełnie inny sposób, niż myślałem, że będę żył. Nie, nie żałuję. Przeżyłem wiele niezwykłych chwil- wesołych i smutnych, dobrych i złych, wzlotów i upadków, wiktorii i porażek. Poznałem wiele niesamowitych postaci- ludzi i wszelakich personifikacji. Zobaczyłem, czym jest rodzina, przyjaźń, wspólnota. Przeżyłem okres, gdy nie byłem jeszcze państwem, a nawet i wtedy, gdy przestałem nim być.

Przeżyłem wojnę. Przeżyłem rozprawę, oskarżenia, żale. Usłyszałem wyrok.

Jedyne, co mi nie do końca wyszło, to zaznanie miłości, jakiej chciałem, ale czułem ją, od wielu stuleci. To ona dawała mi siły do dalszej walki. Bez niej nie potrafię już żyć. Zgadzam się z wyrokiem.

Jest tylko tyle rzeczy, których żałuję, że nie zrobiłem, lub żałuję, że właśnie je zrobiłem. Czasu jednak już nie cofnę, a przyszłości nie ma. Nie dla mnie.

Gdybym tylko nie zepsuł przyjaźni z Erzebetą i Feliksem. Czemu ich nie przeprosiłem? Z resztą, i tak by mi nie wybaczyli.

Gdybym tylko był milszy dla Torisa. W końcu na początku nie był wcale taki zły. Po prostu potem musiał się bronić.

Gdybym tylko miał więcej czasu dla Francisa i Antonia. Byli naprawdę w porządku. Czasem bywali wnerwiający i uciążliwi, ale to tylko ludzie. Może oni myśleli o mnie tak samo?

Gdybym tylko powiedział Ludwigowi, że nie da się być zawsze silnym, że czułość też jest potrzebna a uczucia są czymś dobrym. Maluch strasznie szybko dorósł, ale zdaje się nie wiedzieć o takich rzeczach. A ja dopiero z perspektywy czasu widzę, że niektóre potyczki były zupełnie niepotrzebne.

Gdybym tylko wyznał Marii prawdę... Zwłaszcza po sekularyzacji*, nie, nawet wcześniej, już na początku, gdy tylko zrozumiałem, co czuję. Francis nie raz szeptał na uszko, jak mogę to uczynić. A ja, głupi, tego nie zrobiłem. Nie powiedziałem, ani nie obroniłem jej.

Ale tego już, niestety, nie zmienię.

Spojrzałem na zamknięte drzwi. Wiedziałem, że to się stanie dziś, mimo, że nikt mi nie powiedział kiedy. Słyszałem hałasy, odliczałem dni. To mogło być w każdej chwili, ale czułem, że to wkrótce miało nastąpić, byłem pewny. Nie mogłem czekać, aż szafot załatwi sprawę.

Ludwig już na początku wojny wytykał mi, że tchórzę. Zaprzeczałem mu.

Tymczasem on miał rację.

Przeprosiłem go w duchu.

Przynajmniej pozwolili mi ostatni raz zapalić. Maria niegdyś prosiła mnie, abym rzucił palenie bo potem kaszlę, i zrobiłem to lata temu, dla niej. Ale teraz jej nie ma, nie żyję, nie odrodziła się. Więc kto mi teraz tego zabroni?

Wziąłem fajkę i wysunąłem z niej ukrytą fiolkę z bezbarwnym proszkiem, napełniłem nim fajkę*.

Odpaliłem.

Dym drażniąco zadrapał mnie w gardle, w celi zaś uniósł się gorzki zapach migdałów. 

Nie podobał mi się.

Mimo to się zaciągnąłem. Żal ścisnął mnie w piersi.

Zaszumiało mi w uszach, a świat wokół zaczął wirować. Zaciągnąłem się znowu, i jeszcze raz, i po raz kolejny, walcząc z chęcią zwrócenia kolacji.

Poczułem, że brak mi powietrza, dym mi go zabierał. Zadrżałem, znowu się zaciągając.

Zakaszlałem, opuściłem fajkę. Nie mogłem złapać oddechu ani przestać się trząść.

Położyłem się koło fajki, której biały dym na mnie leciał.

Biały dym zaczął przypominać białe włosy, to Maria, położyła się tuż obok.

Przytuliła mnie, załkała nade mną żałośnie. Chciałem ją przytulić, ale nie umiałem jej chwycić.

Była już spokojna, więc i ja się uspokoiłem.

Tak jak ona wstrzymałem oddech.

Przestałem drżeć, przynajmniej już tego tak nie odczuwałem.

Zawiśliśmy oboje.

Zawieszeni.

W bezwzględnym bezdechu.





*Otto Lasch- generał Wehrmachtu, kierował obroną Królewca (6-9 kwietnia 1945).
*Pуки вверх- (ros.) Ręce do góry.
*Scheisse- (niem.) gówno (ale tego chyba tłumaczyć nie muszę xDD).
*Bene mori praestat quam turpiter vivere- (łac.) Lepiej umrzeć dobrze niż haniebnie żyć.
*Нет необходимости, чтобы поблагодарить- (ros.) Nie musisz dziękować; nie ma potrzeby, aby dziękować.
*Sekularyzacja- dla niezorientowanych, zeświecczenie. Gilbuś przestał być państwem zakonnym, a stał się świeckim w 1525 roku (dzięki Felkowi xDD).
*Nieee, to wcale nie analogia do Goeringa, wydaje wam się~ QmQ Nooo...może ociupinkę... ^^; Ale nie bawcie się cyjankiem w domu ;-;

Wszelkie zwroty zapożyczone w opku starałam się przełożyć na zapis fonetyczny w języku polskim (włączając w to akcenty, tudzież ich brak ^^;), tutaj macie oryginalny zapis w grażdance ;) Mam nadzieję że nic przy tych zapisach nie połknęłam ^^;
Mehmehmeh, kolejne opko na miesiąc tematyczny dla :iconaph-polish-fanfics:
Temat: Ci, którzy odeszli.
Po kilku opkach o lekkim charakterze przyszła pora na coś smutniejszego ;-;
Ja i moje upodobanie do łzwawych dramatów, gdzie kiedy piszę to zużywam tony chusteczek
Ale cóż poradzić? :shrug: W grudniu może będzie weselej ^^;

Wszelkie pomyłki- mea maxima culpa, ale zapewne nie poprawię, póki ktoś nie zwróci uwagi :XD:

Może jeszcze i coś w listopadzie skrobnę, jestem na studiach historcznych i nie narzekam na nudę.
Obecnie Galia upomina się o nieco uwagi (więcej szczegółów póki co nie ujawiniam :D), Londinium (od dłuższego czasu) oraz... Włoszki~ Veeeee~
To przez te wykłady monograficzne :XD: Analizując politykę Włoch w 1943 (i próbując ją zrozumieć) dochodzę do wniosku, że w Hetalii naprawdę nie ma większych trolli niż Pastożerca i Pizzożerca :giggle: Chyba, że 150 tysięcy ton paliwa samo umie wyparować i... Nieważne~

Tak czy inaczej kończę na tym, że dodaję opka tematycznego i mam nadzieję, że :iconliebevolla: nie zejdzie na zawał... ;-; i/lub Gilbo na serio sięgnie po cyjanek ;-;

Inne ficzki tematyczne:

Postacie zapomniane i nieznane.
Potwory oraz istoty folklorystyczne.
Ci, którzy odeszli (2).
Ci, którzy odeszli (3).

:iconcommentplz:


Prusy, Rosja, Białoruś i inne wspominane w opku postaci © Himaruya Hidekaz
Otto Lasch © papcio czas~
Wujka Joe chyba przedstawiać nie muszę (choć tylko na początku wtrącił swoje trzy grosze ^^;)
Królewiec (tudzież Kaliningrad) © LoveEmerald

Okładka w produkcji, obecnie randomowy pic (bo nie mogłam patrzeć na tą pustkę w podglądzie ^^;)
© 2015 - 2024 LoveEmerald
Comments10
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Rax102's avatar
Świetne! Uwielbiam opis odczuć przed śmiercią, pogodzenia z losem, zagilbiste :flagofprussia: